Attache wojskowy ambasady francuskiej oraz kilkudziesięciu Francuzów i Niemców stoi wokół świeżo odsłoniętego pomnika. Są głęboko wzruszeni - Dziękujemy, to dla nas wiele znaczy. Wcześniej do Ciechanowca zjechali Niemcy z nieformalną wizytą. Chłopcy z klubu piłkarskiego przygotowują się na wyjazd do Rosbach. A niedługo święta - mieszkańcy będą wspólnie przygotowywać paczkę za wschodnią granicę. Jak od lat. Zabrakło tylko wielbłąda, o którego miasto walczyło w konkursie Orszaków Trzech Króli.
Ale i tak w Ciechanowcu jest światowo.
Co zrobisz, gdy masz przeciw sobie zapiekłą opozycję? Przeczytaj historię wójt Beaty >>>
Lekarstwo na lęki i stereotypy
– Prawdziwa polityka zagraniczna odbywa się na poziomie kontaktów międzyludzkich i działań na dole, tak u nas, nie w rządzie, którego skład się często rotuje. U nas relacje trwają latami i są zbudowane pomiędzy całymi rodzinami – mówi Mirosław Reczko, burmistrz. Sam, ukończył uczelnie amerykańskie – najpierw polonijne seminarium w Michigan, potem historię na uniwersytecie w Detroit. Był asystentem profesora jezuity pochodzącego z Chin, zainteresowanego Europą Wschodnią. Pomagał mu m.in. w zbieraniu materiałów o Polsce i Czechach w roku 1989. Po latach wraca do zawodu i składa papiery na doktorat. Temat: relacje polsko-żydowskie na terenie Ciechanowca w czasie okupacji.
Nic dziwnego, że „światowość” łączy się burmistrzowi od razu z nauką tolerancji.
– Nasze ciechanowiecki kontakty, jeśli je razem zliczyć, obejmują setki osób, znajomości są głębokie i trwałe. Dzięki takim kontaktom na najbardziej ludzkim poziomie ludzie leczą się ze stereotypów – opowiada Reczko, który wierzy, że „otwarty świat zaczyna się od otwartego umysłu.”
Fot. Wojciech Oksztol/Wrota Podlasia
Belgia – drugi dom po Ciechanowcu
Ciechanowiec czerpie z kilku „tradycji”. Po pierwsze, od 15 do 20 proc. mieszkańców na co dzień rezyduje w Brukseli, większość mężczyzn pracuje w budowlance, a kobiet – w usługach porządkowych i opiekuńczych. Pierwsze wyjazdy zaczęły się już w latach 80-tych, a potem… za bratem siostra, za siostra szwagier, za nimi matka i tak łańcuszkiem do Belgii wyprowadził się kawałek miasteczka. Wszyscy ci Ciechanowiecczanie zjeżdżają jednak do Polski na święta! To osoby o dwóch ojczyznach. A że trudno znaleźć dom, w którym ktoś nie pracuje na obczyźnie, to większość Ciechanowca była w Belgii, a niektórzy nawet mieszkając wciąż na Podlasiu, znają Brukselę jak własną kieszeń.
Ciechanowiec dba też o żywe kontakty partnerskie z francuskim Saint-Germain oraz niemieckim Rosbach. Reczko przedstawia ożywienie relacji z sąsiadami za Łabą jako swój sukces. – Umowa z Rosbach przez lata była czysto formalna. Od kiedy jestem burmistrzem, pilnuję, żeby co najmniej raz w roku władze Rosbach u nas były. Sam chętnie do nich zajeżdżam 3-4 razy w roku. Dla mnie to ważne, bo możemy się od siebie dużo nauczyć.- fakt, znajomość 4 języków (angielski, francuski, rosyjski, niemiecki) daje burmistrzowi pewną przewagę. Włodarze znaleźli między innymi program rządu niemieckiego, który pozwala na wymiany wiedzy i wspieranie się w rozwoju OZE. „Mamy stałego partnera w Niemczech. Jestem zadowolony, bo zobaczyłem, że wcale niewiele nam brakuje.”
Kilkudziesięciu Ciechanowian rocznie bierze udział w nieformalnych programach i wyjazdach do Niemiec i Francji. Dzieciaki wysyłane są na turnieje sportowe, plastycy na wystawy. Ostatnio partnerskie miasta przeprowadziły wymianę książek miedzy bibliotekami w swoich językach. Od uzupełnienia biblioteki książkami aż po sam sufit rozpoczęła się też akcja pomocowa Ciechanowca na rzecz Polonii na Litwie kilkanaście lat temu. Trwa do dzisiaj. Co roku zbierane są paczki świąteczne do polskiej szkoły w Miednikach.
Zastanów się: A czy twoja miejscowość ma zawarte umowy o partnerstwa zagraniczne? W jakim stopniu są one wykorzystywane? Czy władze lokalne budują osobiste relacje?
Autostrada szczęścia. Przeczytaj, jak A1 dwóch wójtów wykorzystało >>>