Spotkanie z założycielką VoteRunLead, utwierdziło mnie w przekonaniu, że problemy, z jakimi kobiety spotykają się w życiu publicznym w USA nie różnią się wcale tak bardzo od naszego polskiego podwórka - dyskusję z Erin Vilardi komentuje Magda Plewowska-Semik (Liderzy PAFW).
Magdalena Plewowska-Semik
(Liderzy PAFW, Kobiece Inspiracje)
red.han
Erin Vilardi, założycielka VoteRunLead – platformy internetowej dla kobiet, które chcą brać czynny udział w życiu publicznym, m.in. w wyborach powszechnych – dzięki uprzejmości Ambasady Amerykańskiej w Polsce i OBWE (ODIHR) spotkała się 21 kwietnia z grupą liderek samorządowych z Polski w ramach programu Alumni Liderzy PAFW.
W 2015 roku po raz pierwszy kobiety w Polsce stanowiły aż 45 proc. na listach wyborczych. Nie przełożyło się to jednak na równie dobry wynik. W Sejmie kobiety stanowią 27 proc., we władzach samorządowych jeszcze mniej. W Polsce jest 7 gmin, gdzie nie ma ani jednej kobiety w radzie.
W USA problem z brakiem odpowiedniej reprezentacji politycznej kobiet jest taki sam. Jako dobry przykład Vilardi podała Colorado, w którego władzach zasiada 50 proc. kobiet. – Trzeba doprowadzić do tego, żeby głosowanie na kobiety był czymś normalnym, nie aktem politycznym. To problem kulturowej akceptacji – mówiła Erin. Trudno się z nią nie zgodzić. Od 10 lat Colorado stawia na intensywny program wspierania kobiet we władzach. Przełamano tam barierę kulturową. W Polsce o takiej sytuacji możemy na razie pomarzyć.
W osiągnięciu bardziej reprezentatywnego udziału kobiet w wybieralnych ciałach demokratycznych przeszkodą są systemowe rozwiązania wyborcze: ustawianie kobiet na miejscach niebiorących lub ustawianie ich na drugiej pozycji w okręgach jednomandatowych (w systemie JOW).
Ale są też bariery kulturowe, nad którymi można pracować samemu. Największa zmiana zachodzi w nas samych. Erin podzieliła się trzema radami, płynącymi z jej doświadczenia oraz z doświadczeń kobiet walczących o wpływ przez jej organizację.
- Po pierwsze, uznaj, że zajmujesz się polityką
Według Erin, najlepsze kandydatki to „udane transfery” ze społeczności lokalnych i działań obywatelskich. To kobiety rozpoznawalne w swojej społeczności i szanowane przez nią. Robią politykę, choć często nie chcą tego tak nazywać. Te ekspertki i wizjonerki w rzeczywistości są polityczkami. Często dopiero zrozumienie przez nie, jak ważną funkcję pełnią w lokalnym układzie, pozwala im zaakceptować swoją polityczna rolę i w pełni rozwinąć skrzydła, np. kandydując do lokalnych władz.
- Po drugie, używaj kontaktów
Wiele badań wskazuje, że możliwości networkingowe kobiet są znacznie większe niż mężczyzn. Dziewczyny mają dostęp do większej liczby nowych osób, potrafią spojrzeć z wielu perspektyw. Jednak to mężczyźni, mimo skromniejszej sieci, potrafią skuteczniej używać swoich kontaktów do osiągania celów.
Zależy ci na czymś? Chcesz przedstawić swój pomysł? Poproś o spotkanie. Zaproponuj kawę. Nie odpowiadają? Ponów. Do skutku.
- Po trzecie, nie pomniejszaj wartości swojej pracy
Kobiety mają syndrom pomniejszania swojej roli. „We are learned to play small”, mówiła Erin przekonując, że jeśli pracuje się 7 lat w jakiejś dziedzinie, jest się w niej ekspertem. Myśl o tym, że „nie jestem wystarczająco dobra” – trzeba od siebie odsunąć. – Ta myśl robi straszne szkody w naszych mózgach.
Można sięgnąć do pomysłu Amy Cuddy na „powerposing” – wchodzenie w rolę bohatera. W przenośni – nawet gdy nie jesteś pewna tego co robisz, zachowuj się jakbyś była, a w końcu pewność siebie do ciebie przyjdzie. I jeszcze jedno antidotum: gdy prosisz kogoś o pieniądze na twój ważny cel, pamiętaj jak bardzo jest istotny. Do sumy, która chcesz podać dodaj jedno zero.