Marcin Korczyc o wdrożeniu reformy edukacji
Trudno bronić reformy, o której tak mało wiemy – zarówno jeśli chodzi o jej skutki (zwłaszcza finansowe), jak i faktyczne przyczyny jej wprowadzenia. Najbardziej powszechnym argumentem, uzasadniającym likwidację gimnazjów, była systemowa dysfunkcjonalność tego etapu edukacji. Jednak nigdy nie udokumentowano tej argumentacji poważnymi badaniami, czy opracowaniami. Obawiam się więc, że decyzja o likwidacji była czysto polityczna. I paradoksalnie takiej decyzji można bronić, pod warunkiem, że mówi się otwarcie o jej podłożu.
Prawdą jest, że przekazanie szkół samorządom – prócz korzyści – spowodowało na poziomie organizacyjnym sporo szkód. Świadome i sprawne samorządy od lat mają już za sobą reformy, których podstawowym celem było zapanowanie nad lawinowym wzrostem wydatków oświatowych, wynikających z kolejnych zmian w systemie, przy jednoczesnym zapewnieniu dobrej jakości swoim placówkom. Problem polega na tym, że ogromna część samorządów takiej dyskusji nie podjęła lub dyskusje te kończyły się fiaskiem, bowiem budziły ogromny opór i kontrowersje w środowisku lokalnym. W efekcie, w skali kraju rosły wydatki oświatowe państwa, a większość samorządów równolegle dopłacała do oświaty kolejne miliony. Cóż z tego, skoro nie potrafiliśmy wydać pieniędzy na kwestie najważniejsze, a wpompowaliśmy je w nieracjonalnie zorganizowane sieci szkół? W tym aspekcie państwo musiało podjąć interwencję na poziomie organizacji naszych szkół i to zrobiło. Inna sprawa – jak to się dokonało.
Prawdą jest, że gimnazja miały swoje problemy. Były one widoczne zwłaszcza w dużych miastach, gdzie powstały szkoły różnych prędkości. Rodzic mógł dla swojego dziecka placówkę wybrać, a więc poszukać w swoim odczuciu szkoły lepszej. Dla małych gmin często koniecznością stało się wybudowanie nowej placówki i tam do dziś samorząd spłaca kredyt na przeprowadzenie inwestycji.
Gimnazja wypracowały swój rytm, zbudowały tradycję szkolną i własną markę. Dla tych gmin, które na wprowadzenie reformy tworzącej gimnazja musiały wyasygnować ogromne środki, paradoksalnie ich likwidacja będzie znów znacznie większym obciążeniem finansowym, niż dla wielkich miast. Tam organizacja nowej sieci szkół – ze względu na dostępną infrastrukturę – jest dużo łatwiejsza.
Obawiam się zatem, że wykonując ten spektakularny organizacyjny piruet, nadal nie rozwiązaliśmy podstawowego problemu, jakim jest racjonalizacja wydatków oświatowych, przy jednoczesnym stworzeniu silnych przesłanek do rozwoju nowoczesnej, polskiej szkoły, odpowiadającej na wyzwania współczesnego świata oraz poprawy statusu nauczyciela.